#3 GORZKA SAKE

Tytuł: "Gorzka sake"
Autor:
Mariusz Kołecki
Wydawnictwo:
WAB
Rok wydania: 2015
Ilość stron:
367
Ocena:
8/10







Nie spodziewałam się cudów, a dostałam porządną, wielowątkową sensację. 
Czy kobieta może być szefem mafii? Jak daleko można posunąć się w politycznym wyścigu o władzę?  

Przeczytajmy najpierw co o książce mówi okładka:
"Nocne kluby, burdele i knajpy, portowe doki i magazyny - to świat yakuzy, japońskiej mafii, w którym rozgrywa się akcja Gorzkiej sake.
Brutalne egzekucje, zabójstwa na zlecenie, handel żywym towarem i prostytucja łączą się tu z politycznymi intrygami i bezwzględnym dążeniem do władzy.
Bohaterowie powieści to zarówno zwykli ludzie, jak i wielcy tego świata. Choć większości z nich wydaje się, że są panami własnego losu, szybko porywa ich wir wydarzeń, które układają się w epicki dramat rozgrywający się zarówno w japońskich metropoliach, jak i w obozach pracy Korei Północnej.
Akcja powieści rozwija się w szaleńczym tempie, nie szczędząc czytelnikowi gwałtownych zwrotów akcji i przejmujących scen, które na długo zostają w pamięci. W tym thrillerze nic nie jest oczywiste - nawet łagodna sake ma tutaj czasami gorzki smak piołunu."

Bardzo podoba mi się, że tytuł książki jest wytłoczony w okładce.


 Szczerze przyznam, że najbardziej skusiła mnie ta wzmianka o Korei Północnej. Kupiłam książkę... i położyłam ją na mój stosik do przeczytania. Zabrałam się za nią niedawno, zaraz po tym jak przerwałam czytanie "Kontrastów" Rachel Cusk. Co do kontrastów, to te pół książki, które przemęczyłam, tak mnie zniszczyło, że cokolwiek byłoby od niej lepsze.
Tak więc, z nastawieniem "Na-Pewno-Nie-Będzie-Gorsza-Od-Tego-Shitu" sięgnęłam po "Gorzką Sake".

I wiecie co?

To bardzo dobra książka.
Przez pierwsze kilka rozdziałów poznałam różnych bohaterów książki. Czytało się szybko, opisy nie były przytłaczające, dialogi zostały zbudowane porządnie - nie było nic, co mogłoby mi przeszkadzać. Ale kilka razy musiałam cofnąć się do wcześniejszych rozdziałów i przypomnieć sobie nazwy i imiona, żeby nie pomylić postaci. A właśnie, cóż to za postaci?

Bohaterami powieści są gangsterzy z konkurujących ze sobą klanów, policjanci, politycy i zwykli (terefere) ludzie. Całkiem sich sporo. A czy spośród nich można wybrać kogoś "najgłówniejszego"? Hmm... stawiałabym na PeeDoga, hakera pojawiającego się w czwartym rozdziale. Oprócz niego, na przód wysuwa się Noriko, chociaż co do niej mam nieco mieszane uczucia. Noriko jest bezbarwna. Jest piękna, inteligentna, ma wpływową rodzinę. Marzy też o niezależności i wyzwoleniu się spod panowania mężczyzn (w tym jej ojca) - ma więc jak na nasze realia w sumie normalne lub nieco feministyczne podejście, a na japońskie standardy stara się być raczej hardo przewrotowa. Ale... żeby zdobyć niezależność od despotycznego ojca, zatrudnia się jako hostessa w barze. Serio?
Ale jak się na koniec książki okazało, Noriko nie musiała być ani ładna, ani mądra, aby mieć dla innych bohaterów strategiczne wręcz znaczenie. Dlaczego? Zachęcam do przeczytania książki.
Tak więc wracam do PeeDoga, który jako jedyna postać w książce miał sensowny, jasno określony cel. Jaki? Pomyślmy... książka o gangsterach... czyżby zemsta? Bingo! Na kim i dlaczego? Odsyłam do lektury!

Autor, oprócz całej gamy bohaterów, wprowadza nas w mafijny półświatek. Gdybym miała opowiedzieć o tym kolorami, wspomniałabym o całej palecie barw lokalnego kolorytu. Mamy tu wszystko: morderstwa, zastraszanie, prostytucję, handel żywym towarem i nie stroniąca od półświatka politykę. Jest brutalnie, jest prawdziwie.
Nie jestem znawczynią Japonii, ale lokacje opisywane są bardzo, ale to bardzo konkretnie. Mariusz Kołecki, według opisu, jest pasjonatem historii i kultury japońskiej - można to wyczuć podczas czytania.

Zewnętrze równie ważne co wnętrze
Teraz trochę o fizycznej stronie książki. Bardzo podoba mi się tytuł wytłoczony na okładce. Widać to na drugim zdjęciu w tym poście. Od wewnętrznej strony wygląda to naprawdę kozacko, szczególnie w połączeniu z tym granatowym kolorem. Na zewnątrz jest nie gorzej - zdjęcie przystojnego azjaty z ciałem pokrytym tatuażami, które tradycyjnie robią sobie członkowie yakuzy. 
Grzbiet książki jest ładny i czytelny. No cholera, nie mam się do czego przyczepić, jeśli chodzi o szatę graficzną. Może jedynie zbyt łatwo okładkę ubrudzić. Nie jest śliska, więc zabrudzenia nie chcą schodzić, trzeba uważać.


Wróćmy do postaci
Męczy mnie Noriko, tak jak i inni bohaterowie. Dostajemy o nich niewiele informacji. W zasadzie dowiadujemy się tylko tyle, ile jest potrzebne w danej chwili, aby wiedzieć, co się w książce dzieje. Każdy z nich ma ustaloną rolę i trzyma się jej, a raczej w takim stanie zamyka ich autor.  Postaci są papierowe, są jedynie narzędziem do przekazania historii. Nie sposób się do nich przywiązać, ale nie są na tyle czytelnikowi obojętni, żeby nie przejmować się ich losem. No właśnie. Zamiast policjanta Takady na jego miejscu mógłby być jakikolwiek funkcjonariusz. Wysoka i szczupła Noriko mogłaby równie dobrze być niziutką Rei, Chibiusą, czy jakąkolwiek inną dziewczyną. Zbyt uniwersalni bohaterowie. A gdy ktoś może być każdym, to tak naprawdę jest nikim.

Podsumowanie
"Gorzka Sake" wypada dobrze. Nie tylko dlatego, że wcześniej miałam ogromna nieprzyjemność trafić na totalnego gniota (Kontury, Rachel Cusk), ale dlatego, że Mariusz Kołecki połączył japońską kulturę z techniką i medycyną (tak, wszystkiego nie opisałam, żeby nie psuć zabawy) i stworzył książkę wciągającą, trzymającą w napięciu, momentami makabryczną. Nikt tu nikogo nie głaszcze po głowie, a jeśli już to robi - z pewnością ma w tym jakiś interes.
Może i szkoda, że nie ma do kogo się w tej książce przywiązać, ale z drugiej strony George R.R. Martin nauczył nas, że lepiej tego nie robić.

Książka, którą zdecydowanie mogę polecić. Bierzta i czytajta.

Komentarze